Dwudziesty czwarty
grudnia dwa tysiące trzynasty. Na zewnątrz panowała typowa dla tego czasu,
zamieć śnieżna. Płatki białego puchu wirowały, noszone przez silne podmuchy
wiatru, po ulicach Innsbrucka. Jednak mieszkańcy nie zwracali uwagi na warunki
pogodowe. Cieszyli się chwilą, obchodząc święta Bożego Narodzenia w gronie
najbliższych. Z każdego okna bił blask przystrojonego drzewka. Magia świąt
udzielała się wszystkim, tylko nie Tobie.
Ostatni raz spojrzałaś na potężnego
świerka, rosnącego w Twoim niewielkim ogrodzie przed domem. Drzewo zakołysało
się lekko, strącając z gałązek dużą ilość śniegu na oblodzoną ścieżkę brukową,
ułożoną od bramki do drzwi wejściowych. Przymknęłaś powieki, a gdy ponownie je
rozchyliłaś napotkałaś się na własne odbicie w szybie. Zaczerwienione, zmęczone
oczy odciągały uwagę od intensywnie bursztynowych tęczówek. Nie byłaś w stanie
powiedzieć, kiedy ostatnio przespałaś spokojnie całą noc. Ciemność i próba snu,
za każdym razem przypominała ci o Nim. Wysokim blondynie z czarującym uśmiechem
i zatrzymaną błękitnością nieba w radosnych źrenicach. Kochał cię ponad życie,
nie raz rezygnując z zawodów Pucharu Świata, które były dla niego bardzo ważne
– dla ciebie. Przyjeżdżał i po prostu był, gdy jego rywale wygrywali konkursy i
odskakiwali mu na niebezpieczne odległości punktowe w klasyfikacji generalnej.
Miałaś potężne wyrzuty sumienia. Zniknęłaś tak nagle, bez żadnego słowa
wytłumaczenia. Widziałaś w ekranie telewizora jak z każdym kolejnym skokiem
stacza się coraz niżej, przez ciebie i twój egoizm
.
Dzwonek do drzwi wybudził cię z
zamyślenia. Rozejrzałaś się gwałtownie po salonie. Leżałaś zwinięta, w kącie
skórzanego narożnika z ręką ułożoną pod głową. Podniosłaś się niechętnie,
dłonią przejechałaś po zawiniętym spodzie sweterka i wolnym krokiem wyszłaś do
przedpokoju, aby nacisnąć klamkę. Bukowe drzwi zaskrzypiały cicho, po czym
twoim oczom ukazała się postać ciemnowłosego mężczyzny, opartego jedną ręką o
framugę, a w drugiej trzymającego świąteczną torebkę z wizerunkiem grubego
Mikołaja. Zmrużyłaś oczy, marszcząc przy tym nosek, a na jego twarzy od razu
zagościł uśmiech.
- Przecież nie będziesz siedzieć sama, w tak piękny wieczór- wprosił się do środka, ściągając buty i kurtkę, którą powiesił na wolnym wieszaku. Następnie zamknął cię w szczelnym uścisku, recytując uroczy, bożonarodzeniowy wierszyk i wręczył ci przyniesioną paczkę.
- Dziękuję- szepnęłaś, zaglądając do środka torebki. – Chcesz mnie utuczyć Mannerami?- zaśmiał się i rozgościł się w salonie, uprzednio zbierając zużyte chusteczki ze stolika i wrzucając je do kosza na śmieci.
- Nie możesz ciągle tego rozdrapywać, Louise- zaczął, kartkując album, który wcześniej podniósł z podłogi. Fotografie dosłownie wylewały się z zeszytu, a Andreas co chwilę schylał się, aby z powrotem włożyć je pomiędzy kartki. W pewnym momencie zatrzymał się, wpatrując się w jedno ze zdjęć. Podeszłaś i usiadłaś obok Koflera, zaglądając mu przez ramię.
- Wtedy, w Vancouver myślałem, że tak będzie już zawsze- szepnął. Delikatnie odwrócił głowę, napotykając się na twoje, pełne już łez, oczy. Nic nie powiedział. Przyciągnął cię do siebie i pozwolił płakać. W tamtej chwili, tak wiele to dla ciebie znaczyło.
- Przecież nie będziesz siedzieć sama, w tak piękny wieczór- wprosił się do środka, ściągając buty i kurtkę, którą powiesił na wolnym wieszaku. Następnie zamknął cię w szczelnym uścisku, recytując uroczy, bożonarodzeniowy wierszyk i wręczył ci przyniesioną paczkę.
- Dziękuję- szepnęłaś, zaglądając do środka torebki. – Chcesz mnie utuczyć Mannerami?- zaśmiał się i rozgościł się w salonie, uprzednio zbierając zużyte chusteczki ze stolika i wrzucając je do kosza na śmieci.
- Nie możesz ciągle tego rozdrapywać, Louise- zaczął, kartkując album, który wcześniej podniósł z podłogi. Fotografie dosłownie wylewały się z zeszytu, a Andreas co chwilę schylał się, aby z powrotem włożyć je pomiędzy kartki. W pewnym momencie zatrzymał się, wpatrując się w jedno ze zdjęć. Podeszłaś i usiadłaś obok Koflera, zaglądając mu przez ramię.
- Wtedy, w Vancouver myślałem, że tak będzie już zawsze- szepnął. Delikatnie odwrócił głowę, napotykając się na twoje, pełne już łez, oczy. Nic nie powiedział. Przyciągnął cię do siebie i pozwolił płakać. W tamtej chwili, tak wiele to dla ciebie znaczyło.
Uśmiechnięty
Thomas, trzymający w ramionach drobną blondynkę, wtuloną w jego czerwoną
kurtkę. Ewidentnie zakochani i bardzo szczęśliwi. W tle grupka chłopaków:
Kofler, Loitzl, Schlierenzauer i Koch. Ale to nie oni byli głównym
punktem fotografii. To Morgenstern i lekko zawstydzona Louisette mieli
pamiątkę, dzięki wścibskości pewnego dziennikarza.
Vancouver, 2010
Ostatni
raz szybował nad zeskokiem skoczni Igrzysk Olimpijskich, tak pięknie i
technicznie. Każdy zachwycał się, powtarzając – Nikt
nie jest w stanie zagrozić Morgensternowi.
Pękała z dumy, słysząc takie słowa, padające z ust najlepszych znawców skoków
narciarskich. Zacisnęła pięści, przykładając je do ust, gdy Thomas zasiadał na
belce startowej. Pamiętała, że wtedy Kofler objął ją ramieniem i mocno
przytulił. Znów leciał, powtarzając wyczyn z pierwszej serii. Wygrał! Jej serce
wywinęło kilka fikołków, chcąc wyskoczyć z piersi. Andreas ucałował zmarznięty
policzek przyjaciółki i popędził z chłopakami w stronę zwycięzcy. Sama odsunęła
się kilka kroków w bok, aby zniknąć z pola widzenia dziennikarzy. Chciała czuć
się bezpiecznie, a jutro nie istnieć na pierwszych stronach brukowców. Kilka
minut później obserwowała Thomasa, który już przebrany, sprężystym krokiem z
pięknym uśmiechem przyklejonym do twarzy, zmierzał w jej kierunku. Od razu
porwał ją w swoje ramiona i ustami, odszukał jej. Złączyli się w namiętnym
pocałunku, który przekazywał wszystkie emocje. Radość ze zwycięstwa, szczęście
z obecności dziewczyny i jakiegoś rodzaju szaleństwo, które towarzyszyło im obojgu.
- Kocham cię- szepnął do ucha, a później zniknął wśród austriackiego teamu. Jeszcze Schlierenzauer wyszczerzył się do niej, jakby to co najmniej on zdobył złoto Olimpijskie, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę hotelu. Przystanęła jeszcze na moment, aby na ogromnym telebimie przed obiektem obejrzeć wręczenie medali. Uśmiech, który tak kochała, ciągle gościł na ustach Morgensterna. Nawet podczas odśpiewania austriackiego hymnu, śmiał się, wzrok, kierując ku niebu. Ten wariat, dobroduszny i uczynny, wiecznie radosny, łamacz nastoletnich serc był tylko Jej…
- Kocham cię- szepnął do ucha, a później zniknął wśród austriackiego teamu. Jeszcze Schlierenzauer wyszczerzył się do niej, jakby to co najmniej on zdobył złoto Olimpijskie, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę hotelu. Przystanęła jeszcze na moment, aby na ogromnym telebimie przed obiektem obejrzeć wręczenie medali. Uśmiech, który tak kochała, ciągle gościł na ustach Morgensterna. Nawet podczas odśpiewania austriackiego hymnu, śmiał się, wzrok, kierując ku niebu. Ten wariat, dobroduszny i uczynny, wiecznie radosny, łamacz nastoletnich serc był tylko Jej…
Był. Powieki piekły
cię od sporej ilości łez, które zmoczyły Andreasową koszulkę w miejscu
obojczyka. Skoczek jedynie wzruszył ramionami, gdy pokazałaś mu plamę. Zaśmiałaś
się cicho, wyswobadzając się z silnego uścisku przyjaciela. Kofler był jedyną
osobą, która znała sprawę z twojej perspektywy. Nie oceniał cię za to co
zrobiłaś. Nigdy. Bronił cię, gdy Gregor lub Wolfgang wyrażali swoją opinię, nie
zawsze kolorową. Chciałaś jak najszybciej odgonić od siebie wszelakie myśli.
Podniosłaś się z miejsca, a album ponownie wylądował na podłodze. Zdjęcia
zaścieliły znaczną część dywanu, lecz to jedno jedyne rzuciło się w twoje oczy.
W tej historii będzie
zostawiona cząstka mnie. Myślę, że niektóre osoby znajdą ją, w którymś ze
wspomnień. Po prostu potrzebowałam wyrzucenia tego z siebie, a Louisette mi w
tym pomogła.
Wiem, odebrałam Ammannowi złoto olimpijskie, ale cóż. Moja wyobraźnia błagała o taki scenariusz.
Będziecie ze mną dalej? Czekam na Wasze opinie i sugestie.
Zaciekawiłaś mnie, wiesz? Fajnie się czytało i cieszę się, że jednak wróciłam do tego linku na tumblr, bo najpierw przewinęłam w dół, całkowicie go ignorując :) Wpadnę tu jeszcze, bo ciekawie zarysowałaś historię. Czekam na ciąg dalszy. Weny! :*
OdpowiedzUsuńWspomnień napisanych mam trzy, więc zabezpieczenie na najbliższy czas jest. Zaczynałam pisać tę historię, nie mając żadnego planu, ale coś pomału zaczęło się szkicować. Myślę, że się spodoba. Dziękuję :)
UsuńHmmm...
OdpowiedzUsuńBędziemy :)
Ciekawy sposób narracji, zobaczymy co dalej.
Pzdr,
E_A
Dziękuję :)
Usuń"Dzięki wścibskości pewnego dziennikarza" wyszło takie cudowne zdjęcie i zapamiętane wspomnienie. Thomas na prawde mocno musiał ją kochać skoro zdecydował się rezygnować z ważnych turniejów tylko dlatego żeby być obok niej. "Schlierenzauer wyszczerzył się do niej, jakby to co najmniej on zdobył złoto Olimpijskie" ten fragment mnie najbardziej rozbawił :D i oczywiście czekam na następne wspomnienie !
OdpowiedzUsuń